sobota, 2 września 2017

Witaj wrześniu, bądź dobry

To już cztery lata (o ile dobrze liczę i pamięć mnie nie myli), jak na dobre opuściłam szkolne mury i zaczęło się pseudo-dorosłe życie. Według rocznika to już 22 lata na karku, a w duszy ciągle 18-latka. 


Muszę się przyznać, że czasami zdarza mi się powrócić myślami do ławy licealnej i z wielką przyjemnością, jeśli mogłabym cofnąć się w czasie, wzięłabym podręcznik od matematyki i zdrowo samej sobie przygrzmociła. Z matematyki nie byłam orłem, ale gdybym się troszkę, ale tak tyci, odrobinkę bardziej przyłożyła (nie tylko do matematyki jakby się tak zastanowić, ale wyniki były przednie mimo wszystko) na pewno nie studiowałabym logistyki - chociaż na chwilę obecną nie widzę się na innym kierunku ♥ moje życie potoczyło się po tych torach i jak na razie dzielnie się turlam.
Zaczynając studia już chciałam je kończyć i w końcu zacząć żyć tak, jak chce - pojechać tu czy tam; wiadomo praca, ale nie czuć tej presji, że egzaminy, że jakieś inne zaliczenia... Wrócić z pracy i móc bez żadnych wyrzutów sumienia usiąść albo po prostu poczytać. Natomiast teraz, kiedy zbliża się koniec studiów, trzeba zacząć pisać prace licencjacką to chyba nie chce kończyć przygody z uczelnią wyższą (tak, wiem - odbiło mi w tym momencie), jeszcze bym mogła studiować jakiś jeden kierunek - magisterkę zrobić. Chociaż gdzieś tam z tyłu głowy jakiś mały głosik mi mówi "po co kolejne lata bezsensownych przedmiotów, jak można zrobić jakieś kursy". Jak na razie, ten głosik jest o wiele głośniejszy od chęci kontynuowania studiów. Jak żyć, jak żyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daruj sobie uszczypliwe komentarze.
Mylić się rzecz ludzka, ale czasem uznawane przez Was "pomyłki" są celowe - tzw. gra słów.
Jeśli będę chciała przeczytać Twojego bloga, zrobię to.
Spamując nie zachęcisz mnie do odwiedzin.
A poza tym, dzięki za poświęcony czas :)